Wykaz alfabetyczny

Piękny, rzadko spotykany, niewielki nasz ptak drapieżny. Jest rzeczywiście piękny, choć trudno wykonać jemu zadowalające zdjęcia. Jest, jak na drapieżnika przystało, bardzo szybki, a jak już przysiądzie wypatrując zdobyczy, to jest to dość wysoko umieszczony punkt obserwacyjny. Raz miałem przyjemność, będąc w czatowni bielikowej obserwować „przekomarzanie” się krogulca z dwoma srokami. Ptaki goniły się z gałęzi na gałąź. Niestety ich wielkość, szybkość, a zwłaszcza odległość do mnie i południowe światło nie pozwoliło wykonać należnych jemu jakościowo zdjęć.

Występuje wyłącznie w Ameryce Północnej. Wielkością jest bardzo zbliżony z naszym krogulcem. Rozpiętość skrzydeł to około 60 cm, przy wadze około 100 gramów. Samice są nieco cięższe, bo ich waga może dochodzić do 150 gramów. Sądzę, że są dość powszechne, bo udało mi się dwa razy w jednym dniu fotografować go i to bez maskowania na terenach podmiejskich w okolicach Montrealu. Jego uwagę przyciągały znacznie mniejsze ptaki, które przebywały w okolicach dokarmiania ptactwa zimą. Po jego przylocie i zajęciu miejsca obserwacji dało się zauważyć nagłe „ucichnięcie” okolicy.

Nie było problemów z sfotografowaniem krokodyla amerykańskiego. Pierwsze zdjęcia powstały z dość nietypowej perspektywy, bo z góry z mostu. Ale może to i lepiej, bo cokolwiek turyści rzucili z mostu do wody w okolicę wygrzewających sie krokodyli, następował zmasowany atak kilku krokodyli na potencjalną zdobycz. Była jeszcze okazja wykonania ciekawszych zdjęć z pokładu łodzi, zwłaszcza w otoczeniu szczudłaków. Krokodyle były celem wyprawy, więc galeria powstała niejako przy okazji.

RPA-02/2017
Z ostatniej chwili -Tanzania-12/2017
Z ostatniej chwili - Etiopia-12/2019
Z ostatniej chwili - Zambia-11/2022
Z ostatniej chwili - Botswana -11/12-2022

No cóż, o kropiatce i zielonce myślałem nie raz, ba próbowałem nie raz. Niestety, nie jest tak powszechna jak wodnik i jak widać, przynajmniej dla mnie, jest trudna do sfotografowania. Tym razem godzinę przed świtem, na podmokłej łące liczyłem na bataliony, krwawodzioby, łęczaki i kto wie co jeszcze tam mogło pojawić się przed obiektywem.  Niestety ptaki zachowały dość dużą odległość i na domiar złego nie dopisała aura. Godzinę po wschodzie słońca zaczęło mżawić i światło się pogorszyło.

Cóż, fotografowałem już ptaki w różnych miejscach i okolicznościach, ale w asyście ochroniarza wyposażonego w kałasznikowa - jeszcze nie. Ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Tym razem było to w Tanzanii. Przyjechaliśmy na kemping, który tym razem okazał się niewielkim trawnikiem położonym pośród drzew na wysokości około 2 600 metrów. Tak, tak, prócz trawy i pięknej zieleni nie było żadnej infrastruktury turystycznej. Ale jak chce się mieć ciekawy portfel zdjęć z Afryki, trzeba odwiedzić różne miejsca i czasami znosić niedogodności.